30.05.2014

Eighteen




                Znasz to uczucie, kiedy boisz się spojrzeć w lustro? Kiedy boisz się tego, co zobaczysz w odbiciu? Ja tak właśnie mam. Za każdym razem boję się, że gdy spojrzę w lustro nie zobaczę już siebie. Boję się, że zobaczę zupełnie obcą mi osobę. Uczucie lęku wzrastało z każdym kolejnym jednorazowym spojrzeniem w lustrzane odbicie. Panika oraz strach zaczęły coraz to bardziej przejmować nade mną kontrolę. A wiecie, co było w tym wszystkim najgorsze? Moje najczarniejsze obawy z dnia na dzień zaczęły stawać się prawdziwe.
Każdy nowy dzień sprawiał, że stawałam się coraz słabsza. Traciłam starą Erin. Tą, którą byłam przez 17 lat mojego życia. Nowa Erin była dla mnie zupełnie obcą osobą. Nie poznawałam jej. Tak jakbym to nie była ja tylko zupełnie ktoś inny. Stara Erin nigdy by nikogo nie uderzyła ani nie skrzywdziła w żaden możliwy sposób. Powoli stawałam się taka sama jak… jak Harry. Stawałam się potworem. Z biegiem czasu z mojej twarzy znikł wesoły uśmiech zastąpiony ponurym spojrzeniem. Zamiast tętniących życiem brązowych tęczówek miałam podkrążone i pozbawione wszelkich emocji oczy, od których bił smutek i żal. Tak jakby ktoś wyprał z nich całe życie. Moje serce było rozbite na milion drobnych kawałeczków, których już nikt nie mógł posklejać w całość. A myśl, że zostanę tutaj prawdopodobnie na zawsze w żadnym stopniu mi w tym nie pomagała. Nie chciałam spędzić ostatnich chwil swojego życia w niewoli. Nie tak to sobie wszystko wyobrażałam. Moim pragnieniem było uciec stąd. Wydostać się w jakikolwiek możliwy sposób by w końcu uwolnić się od tego ciągłego koszmaru, który non stop mnie dręczył. Fakt, iż ucieczka z tego miejsca była dla mnie niemal niemożliwym do wykonania dodatkowo sprawiał, że wariowałam. To właśnie była bezsilność. Nie potrafiłam uciec z tego pieprzonego miejsca nie mówiąc już nawet o swojej obronie. Byłam słaba. Zbyt słaba by walczyć z Harry’m. On i tak zawsze był o krok przede mną. Z czasem nawet pogodziłam się ze swoim losem. Nie oznacza to jednak, że się poddałam. Nigdy tego nie zrobię. Będę walczyć do samego końca. Nie dla siebie, lecz dla Nancy. Dla Emily. Dla rodziców. Oni nie chcieliby abym się poddała. Abym podzieliła ich los. Chcieliby abym się broniła. Chcieliby abym żyła.
Najbardziej trudne było do uwierzenia to jak jeden mały błąd może zrujnować nam całe życie. Gdybym pojawiła się w domu tamtej nocy 15 minut wcześniej bądź później zapewne nie byłabym teraz w tym miejscu. Nie stałabym w łazience Harry’ego patrząc bez celu w swoje odbicie użalając się nad swoim losem, a moi rodzice mogliby żyć. Harry zapewne nigdy nie dowiedziałby się o moim istnieniu, a nawet gdyby o nim wiedział to nie zawracałby mną sobie głowy. To wręcz nieprawdopodobne jak jedno spotkanie może zaważyć na czyjejś przyszłości. Jak może ją nieodwracalnie zniszczyć. Przed spotkaniem Harry’ego byłam normalną nastolatką z problemami, która chciała zmienić świat na lepsze. Tak jak każdy chciałam kiedyś w przyszłości założyć rodzinę, mieć kochającego męża, trójkę dzieci i wielki dom z ogrodem. Te wszystkie plany i marzenia w jednej chwili zostały całkowicie zniszczone. Nadzieja, że jeszcze kiedykolwiek odzyskam wolność zaczęła stopniowo znikać. Byłam świadoma tego, że już nigdy nie będę miała normalnego życia. Mogłam tylko prosić Boga o przetrwanie. Nie miałam pojęcia, kiedy tak naprawdę Harry postanowi mnie zabić. Jedno wiedziałam na pewno. Pragnął mojej śmierci i wiedziałam, że kiedyś to zrobi. Niejednokrotnie widziałam w jego oczach tą samą chęć mordu. Dlatego tym bardziej trudno mi było zrozumieć, dlaczego tak długo z tym zwlekał. Dlaczego nie zabił mnie od razu tylko ciągle ze mną pogrywał. Jego chore gierki zaczęły powoli działać mi na nerwy. Jak to jest, że jednego dnia chce mnie zabić, a drugiego, gdy ma nawet na to moje pozwolenie on tak po prostu odchodzi? Jeśli chciał abym poczuła się zmieszana to doskonale udało mu się to zrobić. Można było powiedzieć, że był mistrzem w manipulacji człowiekiem.
To, co miało ostatnio miejsce otworzyło mi głębiej oczy na świat. Zaczęłam zupełnie inaczej patrzeć na otaczającą mnie rzeczywistość. Życie to nie bajka. Nie zawsze kończy się happy endem. Zaczęłam już rozumieć cały ten świat, w którym zaczęłam tkwić. Zwierzęta zabijają po to by przetrwać, a ludzie, bo tego chcą. Harry chciał zabijać. Kochał zadawać ból. Lubił mieć przewagę nad innymi. Sprawiało mu to przyjemność. Kiedy zaczął nie mógł przestać skończyć. To było częścią jego życia. Na tym polegał jego zawód. Ta mroczna cząsteczka, która całkowicie zawładnęła jego ciałem niszczyła go od wewnątrz, a on się jej nawet nie opierał. Co więcej. Sam ją do siebie wpuszczał. Pozwalał by przejęła nad nim całkowitą kontrolę. Zdawałam sobie sprawę, że aby przetrwać musiałam przestać wiecznie użalać się nad sobą. Musiałam przestać być słaba. Musiałam znaleźć czuły punkt Styles’a.
Lodowata podłoga w łazience sprawiała, że przez moje ciało przebiegały zimne dreszcze a fakt, iż stałam tam w bosych stopach nie sprawiał, że było mi cieplej. Wytarłam ręcznikiem wilgotną twarz, po czym pośpiesznie założyłam na siebie czarne legginsy, białą luźną koszulkę z nadrukiem i szarą bluzę, którą postanowiłam zostawić rozpiętą. Poczułam się lepiej, gdy uczucie chłodu zniknęło, a zamiast niego poczułam przyjemne ciepło rozchodzące się po moich stopach w chwili, gdy zanurzyłam je w swoich puchowych kapciach. Co, jak co, ale zima w Londynie nie należała do najcieplejszych. Zaliczałam się do tych osób, które stosunkowo źle ją znosiły. Byłam chyba jedyną osobą z mojego kręgu znajomych, która nie przepadała za tą porą roku. Nienawidziłam niskiej temperatury na dworze, śliskiej nawierzchni i tego, że niemal zawsze ze szkoły wracałam cała przemoczona przez padający niemal bez przerwy śnieg. O wiele bardziej wolałam jesień. Co prawda wtedy zaczynała też się szkoła, ale przynajmniej nie musiałam martwić się o to czy przypadkiem nie zaliczę za kolejnym zakrętem niefortunnego upadku.
- Jesteś silna Erin. Jesteś silna. Musisz być silna. – Zaczęłam powtarzać do siebie patrząc w swoje odbicie w lustrze. Miałam świadomość tego, że nie mogłam tutaj siedzieć wieczność i w końcu musiałam stawić czoła Harry’emu. Nie mogłam go cały czas unikać. Obiecałam sobie, że przestanę być tchórzem i zamierzam dotrzymać swojej obietnicy. Po kilku głębszych wdechach i uspokojeniu oddechu odważyłam się wreszcie wyjść z łazienki. Szczerze mówiąc nie miałam najmniejszej ochoty na spotkanie z brunetem. Tak naprawdę nigdy nie miałam na nie ochoty, ale dzisiaj tak jakby wyjątkowo bardziej niż zwykle. Okej Erin. Jeśli masz znaleźć jego czuły punkt musisz się z nim spotkać. To i tak Cię nie ominie. Lepiej mieć to wcześniej z głowy.
Ostrożnie stawiając każdy krok zeszłam schodami w dół do salonu, gdzie zastałam kompletną pustkę z towarzyszącą jej głuchą ciszą. Kątem oka dostrzegłam dwie poduszki niedbale ułożone na kanapie oraz szklany stolik, na którym znajdowały się cztery piloty, a obok nich jakieś sportowe czasopismo. Na cholerę komuś tyle pilotów? Rozumiem jeden, dwa, ale żeby od razu mieć ich cztery? Zapewne gdybym chciała w tym momencie obejrzeć telewizję nie wiedziałabym, którego z nich użyć. Wzruszając ramionami postanowiłam zignorować to i udać się do kuchni sprawdzić czy może tam kogoś zastanę.
Po domu rozchodził się odgłos mojego stąpania po panelach, który wydawał się być jedynym źródłem dźwięku w tym budynku. Choć to mogłoby wydawać się dziwne, czułam się nieswojo z myślą, że mogłam być tutaj całkiem sama. Przekraczając próg spotkałam się z kolejnym rozczarowaniem gdyż tam również nie było ani śladu chłopaka. Zamiast tego w moje oczy rzucił się postawiony na kanciastym stole talerz z dwiema kanapkami i parującą obok herbatą. Musiał to przygotować niedawno inaczej herbata nie byłaby gorąca, co oznaczało, że mężczyzna był tu jeszcze kilka chwil temu.
- Wstałaś już – usłyszałam za swoimi plecami zachrypnięty głos, na którego dźwięk podskoczyłam w miejscu.
- Boże Harry przestraszyłeś mnie – przyłożyłam rękę do klatki piersiowej próbując unormować przyspieszone bicie serca.
- Chyba nie spodziewałaś się tutaj kogoś innego? – Odparł beznamiętnie otwierając lodówkę kątem oka na mnie spoglądając.
- Właściwie to nie – usiadłam na jednym z krzeseł przy stole.
Miałaś być silna Erin, a ty, co? Zaczynasz drżeć ze strachu, gdy ten nie zdążył wypowiedzieć jeszcze ani jednego słowa. Co z tobą jest do cholery nie tak? Przypomnij, co sobie przed chwilą obiecałaś.
- Zrobiłem Ci śniadanie. Pomyślałem, że będziesz głodna – podsunął pod mój nos talerz, który wcześniej leżał na stole razem z herbatą.
- Zrobiłeś mi śniadanie? – Spojrzałam na niego zaskoczona niedowierzając w to, co przed chwilą powiedział.
- Głucha jesteś? – Splunął. A już myślałam, że przeszło mu z chamstwem, ale jak zwykle się myliłam. On chyba nie zna takiego słowa jak uprzejmość.
- Po prostu jestem zaskoczona i tyle. Dziękuję.
- Nie przyzwyczajaj się. To za pewne pierwszy i ostatni raz.
- Wcale nie miałam zamiaru – mruknęłam na tyle cicho, że tylko ja mogłam to usłyszeć. Miałam świadomość tego, że taka sytuacja jak ta jest jedną z nielicznych. Gdzieś jednak głęboko w sercu czułam, że pod tą twardą skorupą, którą mężczyzna wytworzył wokół siebie istnieje ten dobry Harry. A może po prostu próbujesz na siłę odnaleźć w nim dobro, którego nawet nie ma? Nie pomyślałaś o tym Erin? Czy naprawdę jesteś aż tak głupia by wierzyć, że gdzieś tam istnieje dobry Harry? Odezwał się cichy głosik w mojej głowie, który ze mnie kpił. Może on miał rację? Próbuję na siłę doszukać się dobra nawet tam gdzie go nie ma. Czy człowiek, który zabił Ci rodziców, pociął twoją twarz i morduje innych ludzi może mieć cokolwiek z człowieczeństwa? Nie sądzę.
W milczeniu zabrałam się za konsumowanie kanapki przyrządzonej przez bruneta, który stał oparty o szafkę kuchenną obserwując każdy nawet mój najmniejszy ruch. Poruszyłam się niekomfortowo na krześle czując na sobie jego nachalne spojrzenie, które zaczynało onieśmielać każdą partię mojego ciała. Nigdy nie czułam się przy kimś tak skrępowana. Nigdy też nie przeszkadzało mi to, kiedy inni na mnie patrzyli. Chyba, że chodziło o Harry’ego Styles’a. Ten człowiek miał na mnie dziwny wpływ. Sprawiał, że w sekundę traciłam całą pewność, którą w sobie miałam.
Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem, lecz nie dostałam żadnej odpowiedzi. Cholera człowieku, co jest z tobą nie tak? Serio patrzenie na to jak jem jest aż tak fascynujące?
- Co? – Nie wytrzymałam pytając, o co mu chodzi. Nie mogłam dłużej znieść jego spojrzenia, które wypalało we mnie dziury.
- Nic. Patrzę.
- To widzę, ale nie możesz patrzyć na coś innego? Na przykład na ścianę lub cokolwiek innego prócz mnie?
- Uwierz mi, skarbie jesteś najciekawszym obiektem do obserwacji w tym pomieszczeniu – jego usta wygięły się w uśmiechu.
- Nie ważne i tak już skończyłam – westchnęłam podchodząc do zlewu i umieszczając w nim brudny talerz. Odkręciłam kurek z ciepłą wodą, po czym zaczęłam myć naczynie. Chciałam w jakiś sposób podziękować brunetowi za śniadanie, nawet, jeśli miałoby to być zwykłe umycie talerza. Zresztą skoro już tutaj w pewnym sensie mieszkałam to chciałam też zrobić coś pożytecznego. Moje ciało drgnęło, gdy w pewnym momencie poczułam czyjeś dłonie na mojej talii.
- Wyglądasz dziś bardzo seksownie – Wychrypiał Harry do mojego ucha. Na moment zastygłam w bez ruchu o mały włos nie wypuszczając z rąk talerza. – Nawet nie wiesz jak brudne myśli chodzą mi w tej chwili po głowie. – Wyszeptał chowając twarz w zagłębiu mojej szyi. Jego ciepły oddech obijał się o moją skórę przyprawiając mnie o dreszcze. Nim się zorientowałam jego usta zaczęły składać pocałunki na mojej szyi oraz tuż przy uchu. Mimowolnie zamknęłam oczy z trudem starając się uspokoić przyspieszone bicie serca. Część mnie chciała odepchnąć Harry’ego od siebie, ale druga część mi na to nie pozwalała. Głęboko ukryta we mnie mała cząstka chciała więcej. Chciała bliżej poznać smak jego ust. Chciała, choć na moment ponieść się chwili nawet, jeśli później miałabym tego żałować. To tak jakby chcieć skosztować zakazanego owocu. Harry był dla mnie w pewnym sensie zakazanym owocem, którego skosztowania za pewne żałowałabym przez dłuższy czas. Tym bardziej trudniej było mi przestać o tym myśleć, gdyż jego usta w dalszym ciągu nie przestały zostawiać mokrych śladów na mojej skórze. Z moich ust wydostało się ciche westchnięcie, gdy jego wargi odnalazły mój czuły punkt. Mogłam się założyć, że w tym momencie na twarzy Harry’ego pojawił się uśmiech. Mógł być dumny z reakcji jakiej u mnie wywołał.
Na moment całkowicie oddałam się fali przyjemności, jakiej dostarczał mi brunet. W tle słychać było tylko lecący z kranu strumień wody i mój przyspieszony oddech. Nigdy nie czułam się tak przy żadnym innym mężczyźnie. To, co działo się w tym momencie w mojej głowie było wprost nie do opisania. Wiedziałam jednak, że muszę to przerwać. Ta sytuacja nigdy nie powinna mieć miejsca i w głębi serca dobrze o tym wiedziałam. Zakręciłam kurek z wodą, po czym odwróciłam się twarzą do Harry’ego. Z początku zaskoczyło mnie to jak blisko mnie stał. Nasze nosy prawie się stykały. Jego szmaragdowe oczy uważnie wpatrywały się w moje. Na krótki czas zatraciłam się w jego tęczówkach kompletnie zapominając o tym, co miałam przed chwilą zrobić. Przez kilka sekund oboje mierzyliśmy się wzrokiem czekając aż któreś z nas zrobi jakiś ruch. Czułam jego gorący oddech na mojej twarzy. Chciałam stąd wyjść i przez resztę dnia udawać, że nic się nie stało, ale moje nogi sprawiały wrażenie wrośniętych w ziemię.
Serce mi przyspieszyło, gdy twarz Harry’ego zaczęła stopniowo zbliżać się do mojej.
Nie. Nie. Tylko nie to. Nie teraz. Nie w tym momencie. Błagam nie rób tego. Krzyczałam w myślach.
Moje prośby uległy samozniszczeniu w chwili, gdy jego ciepłe wargi przyległy do moich. Czułam jak po moim ciele rozchodzą się przyjemne dreszcze, a powieki momentalnie opadają. Przez kilka sekund stałam oszołomiona nie wiedząc, co zrobić, lecz po chwili zaczęłam oddawać pocałunki sprawiając, że nasze usta się ze sobą zsynchronizowały. Zupełnie nie miałam pojęcia, co skłoniło mnie do oddania pocałunku, jednak w tej chwili zupełnie mnie to nie obchodziło.
Całowałam się z Harry’m Styles’em i co najgorsze podobało mi się.
Nie interesowało mnie, co robię i w dodatku, z kim. Liczyła się tylko chwila.
Jego język wtargnął do mojej buzi zawzięcie badając jej wnętrze. Chwyciłam jego twarz w dłonie pogłębiając pocałunek. Nasze języki toczyły zaciekłą bitwę, którą mimo starań od samego początku przegrywałam. Wplotłam palce w jego włosy, na co ten jęknął w moje usta. Nasze wargi niemalże nie odrywały się od siebie robiąc tylko krótkie przerwy na zaczerpnięcie powietrza. Harry złapał mnie mocno za uda i podsadził na szafkę kuchenną. Oplotłam jego biodra nogami sprawiając, że przestrzeń między nami jeszcze bardziej się zmniejszyła. W tle słychać było tylko nasze nierównomierne oddechy i przyspieszone bicia mojego serca. Poczułam jak ręka bruneta wsuwa się pod mój t-shirt zaczynając błądzić po moim brzuchu. Moje ciało natychmiast się spięło na kontakt z jego lodowatą skórą. Przed moimi oczami na moment stanął obraz rodziców i Harry’ego celującego w nich pistoletem przywracając mnie tym samym do rzeczywistości. Zrozumiałam z kim tak naprawdę się całuję. Z mordercą. Z mordercą moich własnych rodziców. Poczucie winy zawładnęło moim ciałem sprawiając, że zaczęłam czuć się jak śmieć. Jak mogłam im to zrobić? Przecież on ich zabił! Odebrał im życie, a mi dwie osoby, które darzyłam największą miłością.
On jest potworem. Powinnaś go nienawidzić, a nie całować się z nim. Podpowiadał mi cichy głosik w głowie.
Wiedziałam, że miał racje. Miał cholerną rację i nie powinnam była pozwolić żeby to wszystko zaszło tak daleko. Oderwałam się od rozgrzanych ust Harry’ego z całych sił go od siebie odpychając. Spojrzał na mnie zdezorientowany oblizując swoje usta.
-  To nie powinno się nigdy zdarzyć – wydyszałam próbując uspokoić przyspieszony oddech.
- Trzeba było myśleć o tym wcześniej.
- To ty mnie pocałowałeś! – Krzyknęłam oburzona.
- A ty to odwzajemniłaś – wykrzywił usta w złośliwym uśmiechu.
- Wiesz, co… - zaczęłam, lecz urwałam w połowie dochodząc do wniosku, że nie ma, co rozmawiać z tym palantem – Po prostu o tym zapomnijmy dobrze? – Zeskoczyłam z szafki, po czym wymijając go wyszłam z kuchni.
Nie mogłam uwierzyć, że był aż takim dupkiem. Pierwszy mnie pocałował, a teraz obracał całą historię tak, że brzmiało to jakby była to jedynie moja wina. Od początku czułam, że będę tego gorzko żałować i proszę! Tak właśnie jest! Cichy głosik w mojej głowie zaczął śmiać się z mojej naiwności, a ja miałam w tej chwili ochotę coś rozbić. Byłam obrzydzona swoim czynem wciąż czując usta mordercy moich rodziców.
Chciałam znaleźć jego czuły punkt, a tymczasem to on znalazł mój.


_____________________________

PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM I JESZCZE RAZ WAS BARDZO PRZEPRASZAM ZA TAK DŁUGĄ PRZERWĘ
Wiem, że prawdopodobnie nie obchodzą was moje tłumaczenia i macie je głęboko w dupie, ale mimo to chcę wam wytłumaczyć. No więc przez ponad 2 tygodnie nie miałam internetu, a facet z serwisu jakoś nie spieszył się z naprawą :c W ostatnim tygodniu miałam same poprawki i nie miałam też czasu na pisanie. Mam nadzieję, że mi wybaczycie i nadal ktoś tu jest i to czyta. Obiecuję, że to już ostatnia taka długa przerwa. Za niedługo wakacje więc rozdziały będą już się częściej pojawiać. Następny planuję dodać za jakiś tydzień jednak nie powiem wam w który dokładnie dzień bo wiecie jak to z moimi obietnicami bywa.
Co do poprzedniego rozdziału to chciałam wam podziękować za tak wielką ilość komentarzy. Co prawda zdarzyło się kilka negatywnych i jestem świadoma tego, że ten blog nie jest perfekcyjny i nigdy nie będzie tak świetny jak Dark czy After. Do tych którzy piszą, że zależy mi tylko na komentarzach MYLICIE SIĘ. To chyba oczywiste, że chcę sprawdzić kto czyta.
Miałam coś chyba jeszcze dodać, ale jak zwykle o tym zapomniałam.
No nic.
Do następnego! :)



Obserwatorzy

Layout by Yassmine