Znasz to uczucie, kiedy boisz
się spojrzeć w lustro? Kiedy boisz się tego, co zobaczysz w odbiciu? Ja tak
właśnie mam. Za każdym razem boję się, że gdy spojrzę w lustro nie zobaczę już
siebie. Boję się, że zobaczę zupełnie obcą mi osobę. Uczucie lęku wzrastało z
każdym kolejnym jednorazowym spojrzeniem w lustrzane odbicie. Panika oraz strach
zaczęły coraz to bardziej przejmować nade mną kontrolę. A wiecie, co było w tym
wszystkim najgorsze? Moje najczarniejsze obawy z dnia na dzień zaczęły stawać
się prawdziwe.
Każdy nowy
dzień sprawiał, że stawałam się coraz słabsza. Traciłam starą Erin. Tą, którą
byłam przez 17 lat mojego życia. Nowa Erin była dla mnie zupełnie obcą osobą. Nie
poznawałam jej. Tak jakbym to nie była ja tylko zupełnie ktoś inny. Stara Erin
nigdy by nikogo nie uderzyła ani nie skrzywdziła w żaden możliwy sposób. Powoli
stawałam się taka sama jak… jak Harry. Stawałam się potworem. Z biegiem czasu z
mojej twarzy znikł wesoły uśmiech zastąpiony ponurym spojrzeniem. Zamiast
tętniących życiem brązowych tęczówek miałam podkrążone i pozbawione wszelkich
emocji oczy, od których bił smutek i żal. Tak jakby ktoś wyprał z nich całe
życie. Moje serce było rozbite na milion drobnych kawałeczków, których już nikt
nie mógł posklejać w całość. A myśl, że zostanę tutaj prawdopodobnie na zawsze
w żadnym stopniu mi w tym nie pomagała. Nie chciałam spędzić ostatnich chwil swojego
życia w niewoli. Nie tak to sobie wszystko wyobrażałam. Moim pragnieniem było
uciec stąd. Wydostać się w jakikolwiek możliwy sposób by w końcu uwolnić się od
tego ciągłego koszmaru, który non stop mnie dręczył. Fakt, iż ucieczka z tego
miejsca była dla mnie niemal niemożliwym do wykonania dodatkowo sprawiał, że wariowałam.
To właśnie była bezsilność. Nie potrafiłam uciec z tego pieprzonego miejsca nie
mówiąc już nawet o swojej obronie. Byłam słaba. Zbyt słaba by walczyć z
Harry’m. On i tak zawsze był o krok przede mną. Z czasem nawet pogodziłam się
ze swoim losem. Nie oznacza to jednak, że się poddałam. Nigdy tego nie zrobię. Będę
walczyć do samego końca. Nie dla siebie, lecz dla Nancy. Dla Emily. Dla
rodziców. Oni nie chcieliby abym się poddała. Abym podzieliła ich los.
Chcieliby abym się broniła. Chcieliby abym żyła.
Najbardziej
trudne było do uwierzenia to jak jeden mały błąd może zrujnować nam całe życie.
Gdybym pojawiła się w domu tamtej nocy 15 minut wcześniej bądź później zapewne
nie byłabym teraz w tym miejscu. Nie stałabym w łazience Harry’ego patrząc bez
celu w swoje odbicie użalając się nad swoim losem, a moi rodzice mogliby żyć.
Harry zapewne nigdy nie dowiedziałby się o moim istnieniu, a nawet gdyby o nim
wiedział to nie zawracałby mną sobie głowy. To wręcz nieprawdopodobne jak jedno
spotkanie może zaważyć na czyjejś przyszłości. Jak może ją nieodwracalnie zniszczyć.
Przed spotkaniem Harry’ego byłam normalną nastolatką z problemami, która
chciała zmienić świat na lepsze. Tak jak każdy chciałam kiedyś w przyszłości
założyć rodzinę, mieć kochającego męża, trójkę dzieci i wielki dom z ogrodem.
Te wszystkie plany i marzenia w jednej chwili zostały całkowicie zniszczone.
Nadzieja, że jeszcze kiedykolwiek odzyskam wolność zaczęła stopniowo znikać.
Byłam świadoma tego, że już nigdy nie będę miała normalnego życia. Mogłam tylko
prosić Boga o przetrwanie. Nie miałam pojęcia, kiedy tak naprawdę Harry
postanowi mnie zabić. Jedno wiedziałam na pewno. Pragnął mojej śmierci i
wiedziałam, że kiedyś to zrobi. Niejednokrotnie widziałam w jego oczach tą samą
chęć mordu. Dlatego tym bardziej trudno mi było zrozumieć, dlaczego tak długo z
tym zwlekał. Dlaczego nie zabił mnie od razu tylko ciągle ze mną pogrywał. Jego
chore gierki zaczęły powoli działać mi na nerwy. Jak to jest, że jednego dnia
chce mnie zabić, a drugiego, gdy ma nawet na to moje pozwolenie on tak po
prostu odchodzi? Jeśli chciał abym poczuła się zmieszana to doskonale udało mu
się to zrobić. Można było powiedzieć, że był mistrzem w manipulacji
człowiekiem.
To, co miało
ostatnio miejsce otworzyło mi głębiej oczy na świat. Zaczęłam zupełnie inaczej
patrzeć na otaczającą mnie rzeczywistość. Życie to nie bajka. Nie zawsze kończy
się happy endem. Zaczęłam już rozumieć cały ten świat, w którym zaczęłam tkwić.
Zwierzęta zabijają po to by przetrwać, a ludzie, bo tego chcą. Harry chciał
zabijać. Kochał zadawać ból. Lubił mieć przewagę nad innymi. Sprawiało mu to
przyjemność. Kiedy zaczął nie mógł przestać skończyć. To było częścią jego
życia. Na tym polegał jego zawód. Ta mroczna cząsteczka, która całkowicie
zawładnęła jego ciałem niszczyła go od wewnątrz, a on się jej nawet nie
opierał. Co więcej. Sam ją do siebie wpuszczał. Pozwalał by przejęła nad nim
całkowitą kontrolę. Zdawałam sobie sprawę, że aby przetrwać musiałam przestać
wiecznie użalać się nad sobą. Musiałam przestać być słaba. Musiałam znaleźć
czuły punkt Styles’a.
Lodowata podłoga w łazience sprawiała, że przez moje ciało
przebiegały zimne dreszcze a fakt, iż stałam tam w bosych stopach nie sprawiał,
że było mi cieplej. Wytarłam ręcznikiem wilgotną twarz, po czym pośpiesznie
założyłam na siebie czarne legginsy, białą luźną koszulkę z nadrukiem i szarą
bluzę, którą postanowiłam zostawić rozpiętą. Poczułam się lepiej, gdy uczucie
chłodu zniknęło, a zamiast niego poczułam przyjemne ciepło rozchodzące się po
moich stopach w chwili, gdy zanurzyłam je w swoich puchowych kapciach. Co, jak
co, ale zima w Londynie nie należała do najcieplejszych. Zaliczałam się do tych
osób, które stosunkowo źle ją znosiły. Byłam chyba jedyną osobą z mojego kręgu znajomych,
która nie przepadała za tą porą roku. Nienawidziłam niskiej temperatury na
dworze, śliskiej nawierzchni i tego, że niemal zawsze ze szkoły wracałam cała przemoczona
przez padający niemal bez przerwy śnieg. O wiele bardziej wolałam jesień. Co
prawda wtedy zaczynała też się szkoła, ale przynajmniej nie musiałam martwić
się o to czy przypadkiem nie zaliczę za kolejnym zakrętem niefortunnego upadku.
- Jesteś
silna Erin. Jesteś silna. Musisz być silna. – Zaczęłam powtarzać do siebie
patrząc w swoje odbicie w lustrze. Miałam świadomość tego, że nie mogłam tutaj
siedzieć wieczność i w końcu musiałam stawić czoła Harry’emu. Nie mogłam go
cały czas unikać. Obiecałam sobie, że przestanę być tchórzem i zamierzam
dotrzymać swojej obietnicy. Po kilku głębszych wdechach i uspokojeniu oddechu
odważyłam się wreszcie wyjść z łazienki. Szczerze mówiąc nie miałam najmniejszej
ochoty na spotkanie z brunetem. Tak naprawdę nigdy nie miałam na nie ochoty,
ale dzisiaj tak jakby wyjątkowo bardziej niż zwykle. Okej Erin. Jeśli masz
znaleźć jego czuły punkt musisz się z nim spotkać. To i tak Cię nie ominie.
Lepiej mieć to wcześniej z głowy.
Ostrożnie
stawiając każdy krok zeszłam schodami w dół do salonu, gdzie zastałam kompletną
pustkę z towarzyszącą jej głuchą ciszą. Kątem oka dostrzegłam dwie poduszki
niedbale ułożone na kanapie oraz szklany stolik, na którym znajdowały się
cztery piloty, a obok nich jakieś sportowe czasopismo. Na cholerę komuś tyle
pilotów? Rozumiem jeden, dwa, ale żeby od razu mieć ich cztery? Zapewne gdybym
chciała w tym momencie obejrzeć telewizję nie wiedziałabym, którego z nich
użyć. Wzruszając ramionami postanowiłam zignorować to i udać się do kuchni
sprawdzić czy może tam kogoś zastanę.
Po domu
rozchodził się odgłos mojego stąpania po panelach, który wydawał się być
jedynym źródłem dźwięku w tym budynku. Choć to mogłoby wydawać się dziwne,
czułam się nieswojo z myślą, że mogłam być tutaj całkiem sama. Przekraczając
próg spotkałam się z kolejnym rozczarowaniem gdyż tam również nie było ani śladu
chłopaka. Zamiast tego w moje oczy rzucił się postawiony na kanciastym stole
talerz z dwiema kanapkami i parującą obok herbatą. Musiał to przygotować
niedawno inaczej herbata nie byłaby gorąca, co oznaczało, że mężczyzna był tu jeszcze
kilka chwil temu.
- Wstałaś
już – usłyszałam za swoimi plecami zachrypnięty głos, na którego dźwięk
podskoczyłam w miejscu.
- Boże Harry
przestraszyłeś mnie – przyłożyłam rękę do klatki piersiowej próbując unormować
przyspieszone bicie serca.
- Chyba nie
spodziewałaś się tutaj kogoś innego? – Odparł beznamiętnie otwierając lodówkę
kątem oka na mnie spoglądając.
- Właściwie
to nie – usiadłam na jednym z krzeseł przy stole.
Miałaś być silna
Erin, a ty, co? Zaczynasz drżeć ze strachu, gdy ten nie zdążył wypowiedzieć
jeszcze ani jednego słowa. Co z tobą jest do cholery nie tak? Przypomnij, co
sobie przed chwilą obiecałaś.
- Zrobiłem
Ci śniadanie. Pomyślałem, że będziesz głodna – podsunął pod mój nos talerz,
który wcześniej leżał na stole razem z herbatą.
- Zrobiłeś
mi śniadanie? – Spojrzałam na niego zaskoczona niedowierzając w to, co przed
chwilą powiedział.
- Głucha
jesteś? – Splunął. A już myślałam, że przeszło mu z chamstwem, ale jak zwykle
się myliłam. On chyba nie zna takiego słowa jak uprzejmość.
- Po prostu
jestem zaskoczona i tyle. Dziękuję.
- Nie
przyzwyczajaj się. To za pewne pierwszy i ostatni raz.
- Wcale nie
miałam zamiaru – mruknęłam na tyle cicho, że tylko ja mogłam to usłyszeć.
Miałam świadomość tego, że taka sytuacja jak ta jest jedną z nielicznych.
Gdzieś jednak głęboko w sercu czułam, że pod tą twardą skorupą, którą mężczyzna
wytworzył wokół siebie istnieje ten dobry Harry. A może po prostu próbujesz na siłę odnaleźć w nim dobro, którego nawet
nie ma? Nie pomyślałaś o tym Erin? Czy
naprawdę jesteś aż tak głupia by wierzyć, że gdzieś tam istnieje dobry Harry? Odezwał
się cichy głosik w mojej głowie, który ze mnie kpił. Może on miał rację?
Próbuję na siłę doszukać się dobra nawet tam gdzie go nie ma. Czy człowiek,
który zabił Ci rodziców, pociął twoją twarz i morduje innych ludzi może mieć
cokolwiek z człowieczeństwa? Nie sądzę.
W milczeniu
zabrałam się za konsumowanie kanapki przyrządzonej przez bruneta, który stał
oparty o szafkę kuchenną obserwując każdy nawet mój najmniejszy ruch. Poruszyłam
się niekomfortowo na krześle czując na sobie jego nachalne spojrzenie, które
zaczynało onieśmielać każdą partię mojego ciała. Nigdy nie czułam się przy kimś
tak skrępowana. Nigdy też nie przeszkadzało mi to, kiedy inni na mnie patrzyli.
Chyba, że chodziło o Harry’ego Styles’a. Ten człowiek miał na mnie dziwny wpływ.
Sprawiał, że w sekundę traciłam całą pewność, którą w sobie miałam.
Spojrzałam
na niego pytającym wzrokiem, lecz nie dostałam żadnej odpowiedzi. Cholera człowieku,
co jest z tobą nie tak? Serio patrzenie na to jak jem jest aż tak fascynujące?
- Co? – Nie
wytrzymałam pytając, o co mu chodzi. Nie mogłam dłużej znieść jego spojrzenia,
które wypalało we mnie dziury.
- Nic.
Patrzę.
- To widzę,
ale nie możesz patrzyć na coś innego? Na przykład na ścianę lub cokolwiek
innego prócz mnie?
- Uwierz mi,
skarbie jesteś najciekawszym obiektem do obserwacji w tym pomieszczeniu – jego
usta wygięły się w uśmiechu.
- Nie ważne
i tak już skończyłam – westchnęłam podchodząc do zlewu i umieszczając w nim brudny
talerz. Odkręciłam kurek z ciepłą wodą, po czym zaczęłam myć naczynie. Chciałam
w jakiś sposób podziękować brunetowi za śniadanie, nawet, jeśli miałoby to być
zwykłe umycie talerza. Zresztą skoro już tutaj w pewnym sensie mieszkałam to
chciałam też zrobić coś pożytecznego. Moje ciało drgnęło, gdy w pewnym momencie
poczułam czyjeś dłonie na mojej talii.
- Wyglądasz
dziś bardzo seksownie – Wychrypiał Harry do mojego ucha. Na moment zastygłam w
bez ruchu o mały włos nie wypuszczając z rąk talerza. – Nawet nie wiesz jak
brudne myśli chodzą mi w tej chwili po głowie. – Wyszeptał chowając twarz w
zagłębiu mojej szyi. Jego ciepły oddech obijał się o moją skórę przyprawiając
mnie o dreszcze. Nim się zorientowałam jego usta zaczęły składać pocałunki na mojej
szyi oraz tuż przy uchu. Mimowolnie zamknęłam oczy z trudem starając się
uspokoić przyspieszone bicie serca. Część mnie chciała odepchnąć Harry’ego od
siebie, ale druga część mi na to nie pozwalała. Głęboko ukryta we mnie mała
cząstka chciała więcej. Chciała bliżej poznać smak jego ust. Chciała, choć na
moment ponieść się chwili nawet, jeśli później miałabym tego żałować. To tak
jakby chcieć skosztować zakazanego owocu. Harry był dla mnie w pewnym sensie
zakazanym owocem, którego skosztowania za pewne żałowałabym przez dłuższy czas.
Tym bardziej trudniej było mi przestać o tym myśleć, gdyż jego usta w dalszym
ciągu nie przestały zostawiać mokrych śladów na mojej skórze. Z moich ust
wydostało się ciche westchnięcie, gdy jego wargi odnalazły mój czuły punkt.
Mogłam się założyć, że w tym momencie na twarzy Harry’ego pojawił się uśmiech. Mógł
być dumny z reakcji jakiej u mnie wywołał.
Na moment
całkowicie oddałam się fali przyjemności, jakiej dostarczał mi brunet. W tle słychać
było tylko lecący z kranu strumień wody i mój przyspieszony oddech. Nigdy nie
czułam się tak przy żadnym innym mężczyźnie. To, co działo się w tym momencie w
mojej głowie było wprost nie do opisania. Wiedziałam jednak, że muszę to
przerwać. Ta sytuacja nigdy nie powinna mieć miejsca i w głębi serca dobrze o
tym wiedziałam. Zakręciłam kurek z wodą, po czym odwróciłam się twarzą do
Harry’ego. Z początku zaskoczyło mnie to jak blisko mnie stał. Nasze nosy
prawie się stykały. Jego szmaragdowe oczy uważnie wpatrywały się w moje. Na krótki
czas zatraciłam się w jego tęczówkach kompletnie zapominając o tym, co miałam przed
chwilą zrobić. Przez kilka sekund oboje mierzyliśmy się wzrokiem czekając aż
któreś z nas zrobi jakiś ruch. Czułam jego gorący oddech na mojej twarzy. Chciałam
stąd wyjść i przez resztę dnia udawać, że nic się nie stało, ale moje nogi
sprawiały wrażenie wrośniętych w ziemię.
Serce mi przyspieszyło,
gdy twarz Harry’ego zaczęła stopniowo zbliżać się do mojej.
Nie. Nie. Tylko nie to. Nie teraz.
Nie w tym momencie. Błagam nie rób tego. Krzyczałam w myślach.
Moje prośby
uległy samozniszczeniu w chwili, gdy jego ciepłe wargi przyległy do moich.
Czułam jak po moim ciele rozchodzą się przyjemne dreszcze, a powieki
momentalnie opadają. Przez kilka sekund stałam oszołomiona nie wiedząc, co zrobić,
lecz po chwili zaczęłam oddawać pocałunki sprawiając, że nasze usta się ze sobą
zsynchronizowały. Zupełnie nie miałam pojęcia, co skłoniło mnie do oddania
pocałunku, jednak w tej chwili zupełnie mnie to nie obchodziło.
Całowałam się z Harry’m Styles’em i
co najgorsze podobało mi się.
Nie interesowało
mnie, co robię i w dodatku, z kim. Liczyła się tylko chwila.
Jego język
wtargnął do mojej buzi zawzięcie badając jej wnętrze. Chwyciłam jego twarz w
dłonie pogłębiając pocałunek. Nasze języki toczyły zaciekłą bitwę, którą mimo
starań od samego początku przegrywałam. Wplotłam palce w jego włosy, na co ten
jęknął w moje usta. Nasze wargi niemalże nie odrywały się od siebie robiąc
tylko krótkie przerwy na zaczerpnięcie powietrza. Harry złapał mnie mocno za uda
i podsadził na szafkę kuchenną. Oplotłam jego biodra nogami sprawiając, że
przestrzeń między nami jeszcze bardziej się zmniejszyła. W tle słychać było tylko
nasze nierównomierne oddechy i przyspieszone bicia mojego serca. Poczułam jak
ręka bruneta wsuwa się pod mój t-shirt zaczynając błądzić po moim brzuchu. Moje
ciało natychmiast się spięło na kontakt z jego lodowatą skórą. Przed moimi oczami
na moment stanął obraz rodziców i Harry’ego celującego w nich pistoletem przywracając
mnie tym samym do rzeczywistości. Zrozumiałam z kim tak naprawdę się całuję. Z
mordercą. Z mordercą moich własnych rodziców. Poczucie winy zawładnęło moim
ciałem sprawiając, że zaczęłam czuć się jak śmieć. Jak mogłam im to zrobić? Przecież
on ich zabił! Odebrał im życie, a mi dwie osoby, które darzyłam największą miłością.
On jest potworem. Powinnaś go
nienawidzić, a nie całować się z nim. Podpowiadał mi cichy głosik w głowie.
Wiedziałam,
że miał racje. Miał cholerną rację i nie powinnam była pozwolić żeby to
wszystko zaszło tak daleko. Oderwałam się od rozgrzanych ust Harry’ego z całych
sił go od siebie odpychając. Spojrzał na mnie zdezorientowany oblizując swoje usta.
- To nie powinno się nigdy zdarzyć – wydyszałam
próbując uspokoić przyspieszony oddech.
- Trzeba
było myśleć o tym wcześniej.
- To ty mnie
pocałowałeś! – Krzyknęłam oburzona.
- A ty to
odwzajemniłaś – wykrzywił usta w złośliwym uśmiechu.
- Wiesz, co…
- zaczęłam, lecz urwałam w połowie dochodząc do wniosku, że nie ma, co
rozmawiać z tym palantem – Po prostu o tym zapomnijmy dobrze? – Zeskoczyłam z szafki,
po czym wymijając go wyszłam z kuchni.
Nie mogłam
uwierzyć, że był aż takim dupkiem. Pierwszy mnie pocałował, a teraz obracał całą
historię tak, że brzmiało to jakby była to jedynie moja wina. Od początku
czułam, że będę tego gorzko żałować i proszę! Tak właśnie jest! Cichy głosik w
mojej głowie zaczął śmiać się z mojej naiwności, a ja miałam w tej chwili
ochotę coś rozbić. Byłam obrzydzona swoim czynem wciąż czując usta mordercy
moich rodziców.
Chciałam znaleźć
jego czuły punkt, a tymczasem to on znalazł mój.
_____________________________
PRZEPRASZAM
PRZEPRASZAM I JESZCZE RAZ WAS BARDZO PRZEPRASZAM ZA TAK DŁUGĄ PRZERWĘ
Wiem, że
prawdopodobnie nie obchodzą was moje tłumaczenia i macie je głęboko w dupie, ale mimo to chcę wam wytłumaczyć. No
więc przez ponad 2 tygodnie nie miałam internetu, a facet z serwisu jakoś nie
spieszył się z naprawą :c W ostatnim tygodniu miałam same poprawki i nie miałam
też czasu na pisanie. Mam nadzieję, że mi wybaczycie i nadal ktoś tu jest i to
czyta. Obiecuję, że to już ostatnia taka długa przerwa. Za niedługo wakacje
więc rozdziały będą już się częściej pojawiać. Następny planuję dodać za jakiś
tydzień jednak nie powiem wam w który dokładnie dzień bo wiecie jak to z moimi
obietnicami bywa.
Co do
poprzedniego rozdziału to chciałam wam podziękować za tak wielką ilość
komentarzy. Co prawda zdarzyło się kilka negatywnych i jestem świadoma tego, że
ten blog nie jest perfekcyjny i nigdy nie będzie tak świetny jak Dark czy
After. Do tych którzy piszą, że zależy mi tylko na komentarzach MYLICIE SIĘ. To
chyba oczywiste, że chcę sprawdzić kto czyta.
Miałam coś
chyba jeszcze dodać, ale jak zwykle o tym zapomniałam.
No nic.
Do
następnego! :)